Myślnik

Blog dla każdego i dla nikogo

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Poland

poniedziałek, maja 24, 2010

Polska kolonizująca i kolonizowana

W historiografii i w powszechnym mniemaniu określa się okres 1795-1918 czasem rozbiorów. Czas od 1945-89 to "okres PRL". Polska została "rozebrana" lub "dostała się w strefę wpływów sowieckich". Praktycznie nigdy nie spotyka się określenia, że Polska była w tych czasach kolonizowana.
A jednak! Jak wynika z pism Ewy Thompson przypadek polski nosi wszelkie znamiona kolonializmu.


Jeszcze trudniej zaakceptować fakt, że Polska również była kolonizatorem. Nie mówię tutaj o jednej wysepce na morzu Karaibskim należącej do podległego Rzeczpospolitej Księstwa Kurlandii czy o nieskutecznych działaniach Ligi Morskiej i Kolonialnej w czasach II Rzeczpospolitej. Polskim piekłem kolonialnym były oczywiście Kresy Wschodnie. Hannah Arendt uważa, że polski mesjanizm jest w istocie jednym z przejawów polskiego imperializmu. Zauważył to również Jerzy Giedroyć, który nawoływał do zdezynfekowania polskiej polityki wschodniej od imperializmu. Do dziś pokutuje określenie Kresów Wschodnich jako "naszych". Nie wgłębiając się zanadto w ten temat przytoczę tylko przykład jednego szlachcica, który troszczył się o swojego konia jak o własną córkę, a podległych mu chłopów jak zwierzęta.

Wracając jednak do Polski skolonizowanej. Przyjęcie tego pojęcia w interpretacji przeszłości Rzeczpospolitej pozwala wytłumaczyć wiele zjawisk kulturowych jak i pewne cechy mentalności Polaków. Na czym polega fenomen skolonizowanego umysłu? Najlepszym i najbardziej spektakularnym przykładem jest książka Edwarda Saida "Orientalizm. Autor przedstawiam tam zjawisko orientalizmu jako tworu kultury zachodniej (a właściwie kilku krajów zachodniej Europy), który zostaje przejęty przez skolonizowany orient jako jego własna tożsamość.

Podobnie w przypadku polskim przyjmuje się wizję polski taką jaka została wykreowana na zachodzie. Pruska i Rosyjska propaganda przedstawiała Rzeczpospolitą jako kraj chaosu, a Polaków jako niezdolnych do rządzenia, zupełnie pomijając okres polskiego oświecenia i jego ukoronowania w postaci Konstytucji 3 maja. W 1926 ustępujący z urzędu Władysław Grabski pisał: Dla Niemców polska gospodarka jest synonimem gospodarki biednej, pełnej zaniedbania i chaosu, synonimem niższości wrodzonej, nie nadającej się do prawdziwego postępu... Zadziwiające jest nie tylko wysokie mniemanie Niemców o sobie w porównaniu z nami, ale i nas o Niemcach jako o panach i pracodawcach. Zupełnie utartą jest opinia wśród inteligencji polskiej, że w Polsce kapitalista i przemysłowiec Niemiec jest typem wyższym ze stanowiska interesów kraju i ludności od przemysłowca Francuza, Belga lub innej narodowości. O ile Niemcy są przekonani, że tylko oni mogliby całej Polsce zabezpieczyć poziom kultury i pokierować całokształtem życia gospodarczego, widząc w nas samych element wybitnie nieudolny i bierny, o tyle wśród nas samych nie brak takich elementów, które są tegoż samego zdania. [...] Różnica nastrojów ludu i inteligencji pod tym względem jest tylko co do tego, że część inteligencji uznając wyższość Niemców, nigdy w Rosjanach żadnych dodatkowych pierwiastków nie widziała, dla ludu zaś zarówno Niemiec jak i Moskal wyrastał na miarę prawdziwych panów.

Element pogardzania kolonizatorem jak w przypadku sowieckiej kolonizacji Polski powoduje znalezienie tego co Ewa Thompson nazywa hegemonem zastępczym. Rosji brakowało kompetencji cywilizacyjnej, więc hegemonem zastępczym stał się dla Polaków mityczny i piękny Zachód. Co ważne hegemon zastępczy nie zanika wraz z zniknięciem realnej kolonialnej władzy tylko trwa dalej w skolonializowanych umysłach. Dlatego Polacy "ustawiają się w kolejce po aprobatę Zachodu" i szukają potwierdzenia słuszności własnych działań i poglądów u hegemona zastępczego. Tym można też tłumaczyć dziwną wrogość elit polskich wobec prób ukonstytuowania podmiotowości Polski na arenie międzynarodowej i w kulturze.

Gombrowicz (zdaje się, że jeden z niewielu nieskolonizowanych umysłów polskiej kultury) pytał retorycznie: Dlaczego mówi się, że Uniłowski to polski Balzac, a nie, że Balzac jest francuskim Uniłowskim?

Gdzie upatrywać antidotum na tego raka postkolonializmu? Dla Ewy Thompson jest to coraz częstsze odwoływanie się do przedrozbiorowej kultury. Do sarmackiej, nie skażonej tragedią tożsamości. Należy podkreślić demokratyczne umiłowanie wolności i republikańską obywatelskość. Obie te cechy sarmatów, koniec końców, idealnie odnalazłyby się w naszych postkolonialnych czasach. Próby umiejscowienia polskich problemów po 1989 roku w tak popularnym na zachodzie postkolonialnym dyskursie może stanowić pierwszy krok do ostatecznego zerwania kajdanów tkwiących umysłach i ostateczne wyzwolenie się od zastępczego hegemona.

12 Comments:

Blogger Staszek Krawczyk said...

Bardzo ciekawe! (Przeczytałem też dwa teksty spod linku).

11:10 PM  
Blogger Piotr Podróżnik said...

A ten też czytałeś?

http://dziennik.pl/dziennik/europa/article46218/Sarmatyzm_i_postkolonializm.html

5:08 AM  
Blogger Staszek Krawczyk said...

Teraz już tak. :-) Dzięki, nigdy nie miałem czasu na zainteresowanie się postkolonializmem, a teraz widzę, że to bardzo płodna poznawczo (a może też etycznie i politycznie) perspektywa.

12:08 AM  
Blogger słowi_Anka said...

Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam: jesteśmy kolonizatorami i kolonizowanymi w jednym? Niestety częściowo tak. Zapatrując się od zawsze w tzw. kulturę Zachodu, przejęliśmy też jej niektóre negatywne cechy jak właśnie kolonializm. Osobiście kolonializm kojarzy mi się z rasizmem, a od rasizmu droga do faszyzmu. I kiedy już wszystko układało mi się w prostą odpowiedź: Europa Zachodnia szła na szeroko pojęty Wschód, to część naszego rycerstwa czy szlachty też. Ale jakiś czas temu to proste rozumowanie zburzyła zapiska ruskiego latopisa Nestora pod rokiem 981: "poszedł Włodzimierz na Lachów i zajął im grody ich Przemyśl, Czerwień i inne grody mnogie, które i do dziś są pod Rusią" - hmmm, to może jednak mamy się prawo kłócić o Lwów? Bardziej jasna sytuacja jest z Wilnem - z przerażeniem słuchałam jak Bronisław Komorowski zapowiadał pierwszą prezydencką wizytę w Wilnie jako wyraz czegoś tam. Ludzie, hej! Wilno zawsze było litewskie, a to że pomagaliśmy im się bronić przed najeźdźcami i bez nas by miasto się nie podnosiło, to już nasz problem bezinteresownej pomocy.

1:37 AM  
Blogger Piotr Podróżnik said...

Aniu do 1945 Kresy były przedmiotem polskiej kolonizacji w takim samym stopniu jak Francja kolonizowała Algierię.

Natomiast i sama Polska (i nie tylko ona!) padła ofiarą kolonizacji, od zaborów do sowieckiej dominacji.

Nie upraszczałbym też tego Europejskiego "marszu na wschód" najeżdżać możesz w każdym kierunku.

Nie wiem czy warto się tłuc o Lwów. Lepiej tam pojechać i się zachwycić:).
A Komo to skolonizowany umysł:)

4:09 AM  
Blogger Staszek Krawczyk said...

Aha, jeszcze jedna ważna uwaga z perspektywy psychologa. Uważaj proszę na określenie "skolonizowany umysł", bo to jest etykietka. Znasz te klimaty – nazywamy kogoś wariatem, wsadzamy do szpitala, zapominamy o nim i mamy spokój. ;-) Innymi słowy, potrzebujemy etykiet i schematów, aby rozumieć świat, ale cały czas pamiętajmy, że mapa to nie terytorium.

Gdyby więc chcieć być dokładniejszym, trzeba byłoby mówić o "zachowaniach nieskolonizowanych i skolonizowanych". Bo chyba w każdym z nas tkwi pewien potencjał i do jednych, i do drugich.

5:41 AM  
Blogger Piotr Podróżnik said...

Używałem skolonizowanego umysłu bardziej jako figury retorycznej, ale słusznieś podkreślił jego etykietowość.

Nie wiem co rozumiesz przez potencjał do zachowań jednych i drugich. Wiem natomiast, że społeczeństwa poddane kolonizacji muszą się jeszcze długo leczyć (i uświadomić sobie!)z faktu, że było się ofiarą. Do czasu wyleczenia się będziemy skolonizowanymi umysłami. No evaluation just description. Nie przypadkowo nasuwa się porównanie z umysłem zniewolonym. (no chyba, że się nie nasuwa).

8:25 AM  
Blogger Staszek Krawczyk said...

Rozumiem to tak, że Bronisław Komorowski też czasem może przemówić samodzielnym polskim głosem, a Jarosław Kaczyński głosem skolonializowanym. ;-)

8:26 AM  
Blogger Staszek Krawczyk said...

PS. Inny ciekawy tekst z tej perspektywy:

http://wyborcza.pl/1,90705,5491974,Makowski__Papiez_jako_obcy.html

8:31 AM  
Blogger Piotr Podróżnik said...

Oczywiście, że mogą. Przychyliłbym się nawet do tezy, że obaj są skolonizowani. Zauważ, że narodowa (nacjonalistyczna?), prawicowa (populistyczna?) ma tendencję do odrzucania postkolonialnego myślenia.
Warto się zastanowić na ile jest to wyjątek potwierdzający regułę. (Potwierdzenie przez negację?)

8:33 AM  
Blogger Staszek Krawczyk said...

"Wyjątek potwierdzający regułę" to taka fajnie brzmiąca bzdura... :)

8:34 AM  
Blogger Piotr Podróżnik said...

Wiem, że to bez sensu.
W jednej z dyskusji, jak powiedziałem coś podobnego to rozmówczyni się oburzyła i powiedziała, że przecież wyjątek nie może występować bez reguły i swoim istnieniem potwierdza też istnienie reguły. (To trochę inne znaczenie niż, potwierdzać regułę).

8:51 AM  

Prześlij komentarz

<< Home