Myślnik

Blog dla każdego i dla nikogo

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Poland

poniedziałek, maja 31, 2010

Polskie wojny elit z masami i mas z elitami

Jestem na świeżo po lekturze książki: Haider, Jelinek and the austrian culture wars.
Osią publikacji jest konflikt o kształt austriackiej kultury i mentalności. Konflikt nie tylko pomiędzy lewicą i prawicą, ale też pomiędzy Wiedniem i prowincjami oraz pomiędzy elitami i resztą ludności. Co ciekawe, elity jednoznacznie stoją po stronie lewicy. (Swoją drogą to tylko potwierdza moją teorię, że na lewicowe poglądy stać tylko zamożnych.) Nie chodzi jednak o to, jak wygląda spór o skomplikowaną przecież austriacką tożsamość. Co mnie ciekawi to fakt, że podobny konflikt (aż za bardzo podobny!) dostrzegam w Polsce.
Mówię oczywiście o napięciu pomiędzy elitami i resztą społeczeństwa, które to w Polsce stanowią bodajże najsilniejsze (po lustracji), źródło tarć. Specyficzna droga transformacji ustrojowej nie wytworzyła w Polsce tak upragnionej klasy średniej. Zamiast tego polska struktura społeczna i ekonomiczna przypomina raczej tę z krajów Ameryki Łacińskiej. Pomiędzy kastą najbardziej zamożnych a całą resztą rośnie coraz większa przepaść.

Przejawy tego konfliktu można zaobserwować na kilku płaszczyznach, dajmy na to na poziomie języka. Ogromna nieufność mas wobec elit da się zauważyć dzięki takim określeniom jak: łże-elity czy wykształciuchy. Ci nie pozostają dłużni i eufemistycznie mówią o mieszkańcach małych miast i wsi (oczywiście chodzi o brak lub słabszą jakość wykształcenia, równie dobrze można by użyć stwierdzenia głupek, gdyby nie było tak obraźliwe). Nie przypadkiem nasuwają się od razu konotacje polityczne. Istotnie, upraszczając i generalizując można by stwierdzić, że podział masy/elity to również podział PiS/PO. (Może zamiast masy powinienem używać pozytywniej brzmiącego słowa demos?)

Nie jest przecież przypadkiem, że w programie PiS ogromną wagę przywiązuje się do kwestii takich jak lustracja, walka z korupcją czy wspieranie związków zawodowych. Czy lustracja nie jest de facto głosem mas mówiących: Sprawdzam wasze referencje? Czy walka z korupcją to nie kolejne pytanie: Sprawdzam jak rządzicie? (Ciekawy jest również fakt, że w Polsce uprzywilejowaną pozycję ma zawsze ten, który daje łapówkę, a nie ten, który ją przyjmuje. Ba! Łapówkodawca może donieść na łapówkobiorcę, któremu to przed chwilą wręczył do ręki kopertę.) Czy niedawna kampania medialna przeciw związkom zawodowym nie jest drugą stroną tego samego medalu?

Skoro już poruszyłem temat pochodzenia elit należy podkreślić jeszcze jeden aspekt wojny między elitaryzmem a egalitaryzmem. W czasach PRL dominowała smutna hegemonia jednej, oświeconej partii. Była to jedyna, najlepsza partia, która zasługiwała na rządzenie. Brzmi znajomo? Oczywiście, że tak. Pogląd o istnieniu jedynej wartościowej partii przetrwał upadek czerwonej zarazy i stanowi jedną z wielu, nieszczęsnych pozostałości po poprzednim systemie. Wśród polskich elit myślenie o jedynej uprawnionej do rządzenia partii skoncentrowało się na ugrupowaniach: Unii Wolności, Unii Demokratycznej i Platformie Obywatelskiej. Jeśli jedna z danych partii nie jest u steru należy trąbić na alarm. Najbardziej spektakularnym przejawem tego myślenia, jest fakt, że Unia Wolności, uznając się za najwartościowszą partię na wyborczym rynku, nie wystawiła, ani nie udzieliła poparcia żadnemu kandydatowi w wyborach prezydenckich w 2000 roku. Za ten przejaw pychy zapłaciła marginalizacją w życiu politycznym. (Zdaje się, że narracja o istnieniu równiejszej, jednej, wybitnej i najnowocześniejszej partii zaczęła się załamywać po katastrofie smoleńskiej, która na krótki moment dopuściła demos do głosu. Ile z tego zostanie zobaczymy za jakiś czas.)

Kontynuując wątek walki demosu z elitami warto też wskazać na tworzenie przez elity narracji mitu założycielskiego. Oczywiście symboliczny upadek wiązać należy z porozumieniami okrągłego stołu (akcji elit),a nie z odrzuceniem komuny w wyborach 4 czerwca 1989 roku (akcją mas). Symboliczne znaczenie 4 czerwca jest w zasadzie żadne!

Sypiąc dalej przykładami, można by napisać doktorat. Chodziło mi jednak tylko o zaznaczenie pewnego problemu. Żeby odpolitycznić zagadnienie przeniosę je w trochę bardziej abstrakcyjne rejony. Z jednej strony można przyjąć poglądy Schumpetera o kluczowym znaczeniu elit i monopoli w rozwoju. (W końcu tylko wielkie korporacje dysponują wystarczającymi środkami by finansować rozwój np. technologii, tak jak tylko elita dysponuje wystarczającymi zdolnościami do rządzenia). W demokracji kapitalistycznej niejako naturalnie tworzą się elity, które akumulują zarówno dobra jak i władzę.
Z drugiej strony istnieje przecież egalitarny etos demokracji. Demokracji, która opiera się na pluralizmie równych podmiotów. Egalitaryzm ten może mieć zarówno odcień lewicowy (równość jako idea przewodnia) czy prawicowy (wspieranie drobnej przedsiębiorczości, czy ordoliberalna kontrola monopoli).

Po której stronie się opowiesz?

6 Comments:

Blogger Staszek Krawczyk said...

Dzięki za wpis. Znowu ciekawa perspektywa, co prawda uwagi o "jednej słusznej partii" zdają mi się naciągane (nie widzę związku przyczynowego między PRL-em a PO), ale za to np. bardzo interesujący komentarz o 4 czerwca.

11:59 PM  
Blogger słowi_Anka said...

"Po której stronie się opowiesz?" Eeee... a można dwa w jednym? :) Szkoda, że zawsze przedstawia się lewicowość i prawicowość w opozycji... tak lepiej brzmi na plakatach. P.S. A jednak coś piszesz do tej magisterki :)

1:40 AM  
Blogger Piotr Podróżnik said...

Staszku, nie wiem czy pogląd o jedynej słusznej partii to wyssany z palca mit. Wystarczy sobie przypomnieć przed(wyborczą) atmosferę w 2005 i 2007.

Jedyny link między PRL a teraz jest taki, że i tam i tu elita tworzy podobną narrację.

4:04 AM  
Blogger Staszek Krawczyk said...

Sprecyzuję: nie wypowiadam się na temat tego, czy dyskurs "jedynej słusznej partii" istnieje współcześnie. Załóżmy, że tak. Natomiast link między obecną sytuacją polityczną a PRL-em wydaje mi się zbyt słaby.

4:13 AM  
Anonymous Docent said...

Drogi Autorze! Miło, że znów "idziesz tą drogą" ;) To tak w odniesienie do lewicowości. :P
Po przeczytaniu Twojego wpisu nasunęło mi się pytanie - kto właściwie zasługuje w Polsce na zaszczytne miano "elity"? Powiem szczerze, iż po wysłuchaniu niektórych członków, elitarnego, jak mniemam honorowego komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego, zacząłem wątpić czy jest to wartość stała... i co trzeba takiego mieć żeby do tego grona się zaliczać? Czy wystarczy mieć zasłużoną kartę przeszłości i wybitne osiągnięcia?
Zauważyłem też, iż podobnie postrzegasz społeczną atmosferę jaka wytworzyła się po 10 kwietnia br. Dziś w nazwie jedynie słusznej następczyni UW już inaczej brzmi słowo "obywatelska"... bo demos (a przynajmniej jego odważna część)namacalnie solidaryzuje się z innym obozem. To jest coś prawdziwego, czego nie można zmienić przyciskiem pilota telewizyjnego.
Nie do końca zgadzam się również z podziałem elity - PO, masy - PiS. Analizując społeczne (!) komitety poparcia Jarosława Kaczyńskiego widzę wiele elitarnych nazwisk polskich uczonych. Jak to pogodzić z "zacofaną gębą PiS-u"?
Finiszując dla łapówkarzy i dających łapówki wg mnie w Polsce jest jednakowe przyzwolenie. Nikomu włos z głowy jeszcze nie spadł.;) czekam na dalsze analizy i przemyślenia.
Pozdrawiam :)

3:54 AM  
Blogger Piotr Podróżnik said...

Jak to znów idę tą drogą?:)

O tym czym są elity można pisać długie habilitacje. In short:

Elity wyznacza ich:
-pozycja
-zdolność decyzyjna (czyli kompetencje do podejmowania decyzji)
- wpływ (na ogół społeczeństwa/polityków)

A także pełnienie funkcji:
administracyjnych, tworzenia aksjologii, kontroli i komunikacji.

(to z Schumpetera)

Oczywiście podział PiS- demos/ PO- elity to duże uproszczenie (jak wskazałem wcześniej. W końcu przedstawiciele elit wspierają obie partie. Tak jak i przedstawiciele demosu.

Mimo to, da się chyba zauważyć pewne tendencje do sympatyzowania z określonym ugrupowaniem.
Pytanie czy elity są godne czy nie godne bycia elitami zostawiam bez odpowiedzi:)

Co mnie interesuje to strefa języka i tworzenia narracji przez powyższe ugrupowania. Zdaje się, że dominuje podział taki jaki przedstawiłem. PiS (oskarżany przecież o populizm) adresuje swoją propagandę do mas. (CHOCIAŻ ostatnie działania J. Kaczyńskiego i tworzenie paneli debatowych to niewątpliwie próba uderzenia do elit). A PO do elit. Na ile ten podział się utrzyma zobaczymy.

Finiszując: nie łapówkwarstu.

9:11 AM  

Prześlij komentarz

<< Home