Myślnik

Blog dla każdego i dla nikogo

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Poland

wtorek, maja 08, 2007

Nienasycenie

Nienasycenie to jeden z utworów Witkiewicza. Społeczeństwo jak to ma w zwyczaju traci całkowicie poczucie sensu isntniena. Dekadencka breja przeczucia nadchodzącego końca świata łączy się z zawołaniem Rzeckiego z "Lalki": Głupstwo handel, głupstwo polityka, głupstwo pdróż do Turcji, głupstwo całe życie."

Ammianus Marcelinus rewelacyjny historyk rzymski z IV po Chrystusie pisząc o społeczeństwie Rzymu przyrównał świat do człowieka, który się zestarzał. Zdaje się, ze poczucie starości towarzyszy nam ciągle. Tak jak stary Rzecki i społeczeństwo wątpi.
W Nienasyceniu sens traci i nadzeja i wiara. Pomocne są pigułki mongolskiego uczonego Murti-Binga, które przenoszą światopogląd. Jednak ich działanie jest krótkotrwałe powstaje nienasycenie.

Chociaż Witkiewicz niewątpliwie miał na myśli komunizm pisząc o tabletkach Murti-Binga, dziś przybrały one znacznie inny kształt. Nie byłbym soba gdybym nie wspomniał Arystotelesa. Otóż ten Stagiryta opisał naturę naszego umysłu jako plastyczny - dający się uformować. Zniewolenie komunizmu zastąpiono innym trudniejszym do przezwyciężenia zniewoleniem dobrobytu.

Nie mam zamiaru znów potępiać konsumpcyjnego stylu życia. Duch nasz jest nienasycony konsumpcją. To oczywiste. Totalnym wypaczeniem jest artysa tworzący reklamy, przez te twory nie wyraża siebie, a działa jak rzemieślnik i wyrobnik. Przeklęte koło.

Wydajemy pieniądze na filmy, na gry, na przedmity które wzmagają nienasycenie, apetyt rośnie w miarę jedzedzenia. Cała kultura jest tak skonstruowana by działać jak dobry narkotyk. Oczywiste jest również to iż ta droga prowadzi do zniewolenia. Jak w "451 stopniah Fahrenheita" wszystko rośnie aby mogło być zauważone przez ludzi poruszających się coraz szybciej. Należy się zatrzymać, choć na moment.

Świadomość, nasz dar i przekleństwo. Proszę przeliczyć każdą złotówkę wydawaną w sklepie na życie ludzkie, które ratuje się przekazując je odpowiednim organizacjom. Wokulski przechadzając się po powiślu miał podobne dylematy moralne. Zdaje się, że oddając nasz dorobek zwalniamy się od odpowiedzialnego nim zarządzania. (Ucieczka od wolności?)
Więcej masz tym większe twoje możliwości, które są niewykorzystywane.

Kultura ze średniej półki, już krytykuje kapitalizm (nie jako system gospodarczy oczywiście)jak na przykłąd David Fincher w filmie Podziemny Krąg. Lindsay Anderson w filmie Szczęśliwy Człowiek (O lucky man!) próbuje znaleźć odpowiedź na kapitalizm. Okazuje się, ze jest nią altruizm, cywilizacji egoizmu przeciwstawia się cywilizację miłości.

Możliwe, że codziennie podpisujemy pakt z Szatanem. Robimy to za każdym razem gdy zwiększamy nasze nienasycenie.

4 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Nie byłbym sobą gdybym nie wspomniał Buddy - wedle jego nauk to pragnienia są źródłem wszelkiego cierpienia (mimetyzm?). Jak napisałeś, pragnienia napędzają się same - im więcej mamy, tym więcej chcemy. Budda zaproponował nie zartacenie się w ich wirze (hedonizm?) ani też nie skrajną z nimi walkę (ascetyzm). Pokazał Drogę Środka, a może racezj drogę poza - wyzbycie się wszelkich pragnień, wygaszenie (Nirvana, w sansk. Nibbana). A jak się do tego ma nasze chrześcijaństwo? "Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się, i kradną. 20 Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną. 21 Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje." [Mt 6, 19-21];
"Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?"[Mt 6,25] oraz kończące wątpliwości:"Nie możecie służyć Bogu i Mamonie." [Mt 6,23] i "Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? 32 Bo o to wszystko poganie zabiegają." [Mt 6, 31-32].

Wszystko to powinno wypływać z Miłości do Boga i bliźniego.

"Każda złotówka" - zgadzam się w pełni. Ale to jest bardzo brzemienne w skutki. Bo w praktyce oznacza to redukcję konsumpji do poziomu 'survival'. Powiem jeszcze: proszę przeliczyć każdą minutę spędzoną na zabawie na pomoc, której możnaby w tym czasie udzielić komuś, kto jej potrzebuje (wolontariat?)...

1:54 AM  
Blogger Staszek Krawczyk said...

Wątek na wątek?

Girard: nie należy się wyzbyć pragnień, ale trzeba pragnąć tego samego co Bóg. Czy to jest trzeźwiejszy pogląd niż to, co sądził Budda? A może obydwa są równoprawne? A może Girard lepiej pasuje do kultury Zachodu, a Budda — Wschodu?



"Powiem jeszcze: proszę przeliczyć każdą minutę spędzoną na zabawie na pomoc, której możnaby w tym czasie udzielić komuś, kto jej potrzebuje (wolontariat?)...".

Jedyny ratunek dla zabawy: potrzebna, żeby zachować sprawność psychiczną i umiejętność współistnienia z ludźmi? Ale to fakt, że jak się porówna czas spędzany na rozrywce z czasem poświęconym bezpośrednio innym, to włos się może na głowie zjeżyć...

2:27 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Albo tylko siąść i zapłakać...

Budda: w idei oświecenia leży to, żeby się "roztopić", "rozpłynąć" w świecie, zobaczyć lustro a nie obraz, wygasić "ja". Dlatego w medytacji wschodniej medytuje się "do siebie", "do pustki". Chodzi o to, że wraz z "ja" zanikną pragnienia.

Chrystus: medytacja chrześcijańska jest skupiona na Chrystusie. to w spotkaniu z nim realizuje się nasze jestestwo, nasze "prawdziwe ja". Nie zatracamy własnej osobowości, ale przez Chrystusa zyskujemy ją prawdziwie [proszę mnie nie pytać do to znaczy, ja to tylko czytałem w mądrych książkach i słyszałem od mądrych ludzi;) ].

W tym zatem widziałbym zasadniczą różnicę. i faktycznie, podobnie ja Girard, dojdziemy tym tropem do wniosku, że przez medytacje chrześcijańską nie tyle wyrzekamy się wszelkich pragnień, co zaczynami pragnąć tego, co Chrystus.

Balans psychofizyczny...a może nie warto wszsytkiego oddać biednym, bo to zjedzą i ni ma. Może lepiej mądrze inwestować i 50% zysku przeznaczać na słuszne cele? Czy takie potraktowanie pieniędzy jest dopuszczalne? Może jednak chodzi o to, żeby uwolnić się od ich brzemienia i odpowiedzialności? Ale nie, przecież nawet Apostołowie mieli swoją skarbonkę (chociaż wiemy jak skończyła;] ).

Do tego jakoś nawiązuje opowiastka, którą pamiętam z de Mello: pewien ubogi mnich żył w małej chatce na szczycie góry. Żył bardzo biednie, w domu miał jedynie koc do przykrycia się w zimne noce. Pewnego dnia złodziej postanowił okraść dom mnicha. Pokonał całą drogę na szczyt góry tylko po to, żeby ujrzeć, że dom mnicha jest praktycznie pusty. W tym czasie wrócił sam gospodarz i powiedział:"tak bardzo natrudziłeś się, żeby się tutaj wspiąć, weź chociaż ten płaszcz, to jedyne co mogę ci dać".

2:48 AM  
Blogger Staszek Krawczyk said...

"Zobaczyć lustro, a nie obraz"?

Pamiętam, że dr Sieradzan o tym wspominał, ale nie za wiele z jego wykładu zarejestrowałem.



"W mądrych książkach" — o ile pamiętam, było o tym u Lotza (kilka stron z niego zdążyłem jeszcze przeczytać).



Girard a medytacja? Nie pomyślałbym, ale to, co proponujesz, to chyba dobry trop.



"Balans psychofizyczny...a może nie warto wszsytkiego oddać biednym, bo to zjedzą i ni ma".

Słynny problem ryby i wódki... wędki?



Jak mądrze inwestować. Hmm... Czyżby miało się okazać, że pewna znajomość ekonomii jest obowiązkiem chrześcijanina (a przynajmniej się nim staje, jeśli ma on pewną ilość pieniędzy — wystarczającą do tego, aby część z nich inwestować z myślą o długotrwałym dobru społecznym)?

10:25 AM  

Prześlij komentarz

<< Home