Myślnik

Blog dla każdego i dla nikogo

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Poland

wtorek, listopada 21, 2006

Jeszcze Ja

Większość opublikowanych na tym blogu postów, miała raczej charakter rozważalniczo - dyskusyjny. A napisałem, co zresztą wytknął mi Fryderyk, że dzieki blogowi mam zamiar poznac głębiej siebie.

Oto po paru tygodniach, rozmyślań udało mi się sprecyzować i nazwać dwie kolejne części siebie!

W środku mnie współistnieją czyniki wzajemnie sie wykluczające, antagonizmy paradoksalnie są one jak równanie, jeśli zniknie lewa strona równania, prawa równiez nie ma racji bytu. Jesli zniknie jedna z przeciwstawnych sobie sił automatycznie znika jej przeciwieństwo. Taka ich ogólna charakterystyka jest. Parę przykładów, ci którzy mnie znają potwierdzą, że jestem dośc zamknięty w sobie, te same osoby potwierdzą zapewne, że jestem okrpnie gadatliwy ( choć i do milczków porównywany byłem). Czy mozna być chodzącym paradoksem czy mam o sobie jakieś wykrzywione mniemanie?

Weryfikacje, zostawiam wam. napisałem powyżej, że odkryłem dwie cząstki mnie.
Oto Pierwsza z nich właściwie nie pochodzi z wnętrza, a właśnie z zewnątrz. Oto bowiem znajduję się w sytuacjach, w ktróch czuję, że to nie ja mówię i myślę. Skoro nie ja to kto?
Otóż znajduję w sobie cząstki innych osób, których gesty, zachowania, sposób mówienia, czy wreszczie strzepki dusz, w sobie odkrywam. Różne tony mówienia, odpowiednie nastawienie w stosunku do innych osób i sytuacji czy wreszczie słowa, które wypowiadam, a wczasie których wypowiadania, myślę sobie - kurcze ja bym to inaczej powiedział.... hmmm... naprowadziły mnie na ten ślad.
We mnie jest wielu, zwykłem mawiać, lecz poza Fryderykiem i sobą, nie przypuszczałem, że będzie ich (was) aż tak wielu. Przyjemnie jest odkryć w sobie strzepek przyjaciela, ciekawe czy i ktoś z was znajduje taki wycinek mnie w sobie?

Drugą częścia składową jest kolejne ucieleśnienie: nazywa sie Sydney i jest włochatmym pająkiem, któremu z pyska (wiem, pająki nie maja pyska), wkażdym bądź razie z szczękoczułek i nogogłaszczek i szeroko pojetego otworu gębowego wypływa mu pieniąca się ciecz. Sydney często charczy, przez ten płyn.

-Chrrrrr, chrrrrrrrrry chryyyyyyyyy! - Ogłuszełm tego placka i jego pingwina, hłe hłe ha! Chrr!
Siem przedstaiwm, żem kulturny ino! Sydney jo! Moie zainteresowania to defloracja dziewic, podkładanie nóg przechodniom, rysowanie płyt w sklepach muzycznych, podkradanie gum do żucia i batonów z marketów, lizanie grzybów ze stóp, połykanie obgryzionych paznokci, rzucanie obelgtami chryryrrrrrrrr! Lubie jeszcze, se dres założyć, wogóle się lubiem! Taki jestem kul i trendi. Chryyyyyyyy.

To ja Fryderyk, ależ z niego hultaj i huligan! Jak on przemoc stosować może! Piotrze ja myślałem, że toto wysłałeś na przymusowe wakacje do tajgi syberyjskiej w ramach programu przyrodniczego!
- No wysłałem, ale widzisz, wytowrzył się nowy. Bo po prostu nie można, nie da sie egzystować gdy brak mi siebie!
- No tak, człowieka z bloku wyciągniesz, bloku z człowieka nigdy.....

17 Comments:

Blogger Wojtek said...

Tak! To się chyba nazywa wzajemny wspływ. Jak często odkrywam w sobie żarty kogoś innego, czyjś sposób myślenia, czasem bycia. To wszystko tkwi w nas i czeka, byśmy przekazali to światu.

5:12 PM  
Blogger Piotr Podróżnik said...

Ciekawe na ile tkwią one w naszej podświadomości, i na ile świadomi jestesmy w trakcie ich "wypłynięcia"?

Enyłej, Wojciechu, w trakcie tłumaczenia komuś dystkretnie paru oczywistości, ewentualnie wtrakcie dyskusji (chic tu juz nie zwasze - wpływ "gadających głów"), wpadam w rozbrajający ton w jaki ty zwykłeś wpadać:).

3:26 AM  
Anonymous Anonimowy said...

"Przyjemnie jest odkryć w sobie strzepek przyjaciela, ciekawe czy i ktoś z was znajduje taki wycinek mnie w sobie?" - śmiem twierdzić, ze coś się u mnie znajdzie gdybys ruszył w poszukiwaniu siebie w innych. Czasami czekam tylko kiedy mi broda wyrośnie:) A! - i nie wiedziałam, że Sydney to taka bestia i że ma tak szerokie spektrum zainteresowań:)

4:16 AM  
Blogger Staszek said...

Z naukowego poletka:

http://en.wikipedia.org/wiki/Charles_Cooley

http://pl.wikipedia.org/wiki/Charles_Cooley


Koncepcja "ja" odzwierciedlonego Cooleya: nasze "ja" (= poglądy na swó własny temat) kształtuje się w odpowiedzi na to, jak w naszej ocenie chcieliby nas widzieć inni.

Inaczej mówiąc: inni ludzie mają jakiś obraz mnie. Ja mam pewne wyobrażenie tego obrazu. Moje "ja" powstaje w reakcji na to wyobrażenie. Zatem to, co myślę o sobie samym, można by nazwać odzwierciedleniem odzwierciedlenia odzwierciedlenia.

9:17 AM  
Blogger Piotr Podróżnik said...

Wiedziałem, że moge liczyc na wypowiedź psychologów:).

9:20 AM  
Blogger Staszek said...

Ach! I zapomniałem zaakcentować, że to odzwierciedlenie etc. też wcale nie jest jeszcze równoznaczne z prawdą o nas — to tylko jedna z wielu interpretacji...

A Cooley był socjologiem, zaś swoje obserwacje odnosił — oprócz jednostek — także do społeczeństwa i ekonomii.

10:13 AM  
Anonymous Anonimowy said...

A ja na przykład zaczynam się łapać na tym, że popadłam w pewne uzależnienie od niektórych cech pewnych osób, z którymi często przebywam. Po prostu nie można nie upodabniać się do innych. Przy tym trzeba wziąć pod uwagę, że inni upodabniaja się w tym samym czasie do nas, więc w pewnym momencie możemy od nich przejąć swoje dawne cechy... wiem, pokręcone :)

2:26 PM  
Blogger Piotr Podróżnik said...

A co jeśli pośród tych cech zacznie krążyć Sydney?.

2:34 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Hmmm.... Sydneya też można uczłowieczyć. A istnieje tez możliwość, że w pewnym momencie pozbędziesz się Sydneya z siebie, przekażesz go całkowicie komu innemu (albo sam weźmie nieświadomie), zastępując go jeszcze straszniejszą kreaturą. Także nie krzycz na Sydneya, mogłeś wpaść na coś gorszego. Aha, i nie próbuj wyciągać ze mnie "sydneyowatej" strony- naprawde byś sie wystraszył, a Sydneya uznał za miłe zwierzątko futerkowe.

6:06 AM  
Blogger Piotr Podróżnik said...

Nie pozbęde się Sydneya w ten sposób. Ot najwyżej się zklonuje:)! Ostatnimi czasy to Fryderyk na nim siedział i zupełnie o nim zapomniałem. Swoją drogą, gdybym zgładził Sydneya zgładziłbym jednocześnie Fryderyka i siebie samego.

6:09 AM  
Blogger Wojtek said...

W niebezpiecznym kierunku tu podazamy! Sugerujesz, ze zlo jest niezwyciezone w czlowieku? Ze mona liczyc tylko na chwiejna homeostaze? A co z idea dazenia do Dobra i Prawdy? Co z przemiana? Nie bedziesz juz Piotrem, bedziesz kims innym: osoba, ktora zwyciezyla siebie.

"Kto straci swoje zycie z mojego powodu, zachowa je, a kto bedzie chcial zachowac swe zycie, straci je"...

5:37 AM  
Blogger Piotr Podróżnik said...

Mocne. I to bardzo.

"Jeżeli chcesz iść za mną to zaprzyj się samego siebie",
Czyli muszę dokonać, zmiany osobowości i charakteru. Ale czy wtedy, kiedy zło z siebie wypedzimy i będziemy tylko kuszeni, nie bedzie zbyt prosto?
Podążająć za Nauczycielem, mamy chyba dźwigać także i SWÓJ krzyż, nasze słabości, które dodatkowo będą ciążyły ku pokusom.
Czy nie sądzisz, że jeśli przejdziesz tą drogę, być może upadając co jakiś czas, ale przejdziesz, wtedy i nagroda będzie wieksza?
Czy nie chodzi o to aby zagłuszyć ta złą cząstkę? Czy nie o to aby posadzić Fryderyka na Sydneyu i go unieruchomić? Oczywiście Sydney będzie kąsał zajadle,a le to cena jaką trzeba zapłacić.

12:03 PM  
Blogger Staszek said...

Ja niedzisiejszy...

Kogo/co symbolizują Fryderyk i Sydney? Nie czytałem całego blogu — może to mój błąd? Fryderyk przez swoje imię mocno kojarzy mi się z Nietzschem, ale ostatnie komentarze wprowadziły do mej głowy pewną konfuzję i chcąc się sensownie wypowiedzieć, muszę poprosić o rozjaśnienie pojęć. Z góry dzięki. :-)

3:48 AM  
Blogger Piotr Podróżnik said...

Fryderyk i Sydney to Ja. Tyle, że oni są 'zewnętrznym Ja", chociaż tylko Ja może dopuścic je do głosu. Stanowią opozucję umysłowo biologiczną do moich działań. Są bardzo pożyteczną instytucją, bo każą spojrzeć z innej strony.
Z drugiej strony to tylko fikcyjne postacie. Dzięki nim, mój monolog przeradza się w dialog, albo polilog.
Fryderyk - to RR, rozum i romantyzm (skojarz sobie z postaciami o stosownym imieniu)
Sydney - niepo(c)hamowany zwierzak.

1:15 PM  
Blogger Staszek said...

Skojarzenia z Fryderykiem: Schiller, Nietzsche. Romantyzm podchodzi, ale rozum mniej. Czy pominąłem kogoś ważnego?

Dalej: rozum i romantyzm nie są wprawdzie antonimami (istotą romantyzmu nie jest po-prostu-irracjonalizm!), ale też na pewno nie synonimami. Czy takie zdefiniowanie Fryderyka nie grozi zatem popadaniem w sprzeczności?


I kolejna teoria z Worka Wujka Staszka:

http://jbarresi.psychology.dal.ca/Papers/Dialogical_Self.htm .

Koncepcja dialogowego (także: wielogłosowego, polifonicznego) Ja Huberta Hermansa, zaczerpnięta z rozważań Williama Jamesa. Myślę, że może Cię zainteresować.

6:01 AM  
Blogger Piotr Podróżnik said...

Polifoniczne Ja?
Sounds intresting.
Czy Fryderyk sam siebie wyklucza?
Kiedyś doszedłem do wniosku, że posiadam cechy które się wzajemnie wykluczają, a jednak współistnieją.
Ot taki paradoks życia.
Romantyzm i irracjonalizm.
Może popełniam błąd ogromy, ale szufladkuje sobie to tak:
Nietsche - rozum
Chopin - czucie, współodczuwanie whatever. Romantyzm.

6:39 AM  
Blogger Staszek said...

Ugh. Chopin. No tak, najciemniej jest pod latarnią.

Pewnie wątek powrócie, kiedy będę się produkował o romantyzmie. :-)

2:37 AM  

Prześlij komentarz

<< Home