Obrona prawicowego populizmu
Populizm. Samo zło. To słowo kojarzy się nam wyłącznie pejoratywnie. Stanowi zamiennik, wyraz bliskoznaczny pustosłowiu i obłudzie. Jeśli przyjrzeć się pierwotnemu znaczeniu to słowo to pochodzi od łacińskiego populus czyli lud. Populizm byłby wtedy głosem ludu. Z jednej strony można powiedzieć, że populizm brutalizuje język debaty publicznej i stanowi zwykłe pustosłowie. Z drugiej natomiast udaje mu się artykułować pewne potrzeby i frustracje społeczne, co daje mu legitymizację w systemach demokratycznych.
Jörg Haider w Austrii.
Geert Wilders w Holandii.
Pia Kjærsgaard w Danii.
Jean-Marie Le Pen we Francji.
Partia Jobbik na Węgrzech.
To tylko kilka europejskich przykładów. Jak widać populizm nie jest tylko polską przypadłością, ale zjawiskiem powszechnym. Skąd bierze się jego popularność? I co ważniejsze skąd bierze się jego flirt z ugrupowaniami prawicowymi?
Dwa przykłady.
David Ost jest amerykańskim socjologiem, który bada transformację ustrojową w Polsce. W książce Klęska Solidarność opisuje "zdradę" jakiej dopuściła się inteligencja wobec swoich robotniczych sojuszników. Z gorliwością neofitów inteligencja przyjęła, modne na Zachodzie, neoliberalne poglądy zapominając o niższych klasach społecznych. Robotnicy stali się wielkimi przegranymi procesu transformacji i są nimi do dziś. Polityczna lewica, również przyjęła neoliberalny paradygmat za swój i stała się partią reprezentującą elity. Wtedy jedyną siłą na polskiej arenie politycznej, która byłaby zdolna do zagospodarowania gniewu i poczucia krzywdy robotników został populizm w jego prawicowym wydaniu.
Slavoj Żiżek, w artykule Why we all love to hate Haider, traktuje o tym samym problemie. Pomijając fakt, że Żiżek traktuje Haidera jako jakiś metapsychologiczny twór, nazywając go powrotem wypartego w multikulturowym społeczeństwie, porusza też myśl, że Haider mógł zaistnieć tylko dzięki zombifikacji partii socjalistycznej i jej totalnemu braku radykalizmu. Haider zgarnął tylko to co kiedyś należało do wrażlywych społecznie partii lewicowych.
Na koniec warto przytoczyć myśl Ernesta Laclau (zawartą w książce On Populist Reason), że każda polityka, która odnosi się do potrzeb ludzi, a nie stanowi metaprogramu, jest i musi być populistyczna.
Jörg Haider w Austrii.
Geert Wilders w Holandii.
Pia Kjærsgaard w Danii.
Jean-Marie Le Pen we Francji.
Partia Jobbik na Węgrzech.
To tylko kilka europejskich przykładów. Jak widać populizm nie jest tylko polską przypadłością, ale zjawiskiem powszechnym. Skąd bierze się jego popularność? I co ważniejsze skąd bierze się jego flirt z ugrupowaniami prawicowymi?
Dwa przykłady.
David Ost jest amerykańskim socjologiem, który bada transformację ustrojową w Polsce. W książce Klęska Solidarność opisuje "zdradę" jakiej dopuściła się inteligencja wobec swoich robotniczych sojuszników. Z gorliwością neofitów inteligencja przyjęła, modne na Zachodzie, neoliberalne poglądy zapominając o niższych klasach społecznych. Robotnicy stali się wielkimi przegranymi procesu transformacji i są nimi do dziś. Polityczna lewica, również przyjęła neoliberalny paradygmat za swój i stała się partią reprezentującą elity. Wtedy jedyną siłą na polskiej arenie politycznej, która byłaby zdolna do zagospodarowania gniewu i poczucia krzywdy robotników został populizm w jego prawicowym wydaniu.
Slavoj Żiżek, w artykule Why we all love to hate Haider, traktuje o tym samym problemie. Pomijając fakt, że Żiżek traktuje Haidera jako jakiś metapsychologiczny twór, nazywając go powrotem wypartego w multikulturowym społeczeństwie, porusza też myśl, że Haider mógł zaistnieć tylko dzięki zombifikacji partii socjalistycznej i jej totalnemu braku radykalizmu. Haider zgarnął tylko to co kiedyś należało do wrażlywych społecznie partii lewicowych.
Na koniec warto przytoczyć myśl Ernesta Laclau (zawartą w książce On Populist Reason), że każda polityka, która odnosi się do potrzeb ludzi, a nie stanowi metaprogramu, jest i musi być populistyczna.