Myślnik

Blog dla każdego i dla nikogo

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Poland

czwartek, lutego 22, 2007

Prawda

Inspired by: Docent:)

Dziś byłem na przedstawieniu Prosze się rozejść na inspirowanej poezją znanego skądinąd Stanisława Barańczaka. Fabuła dąży niezmordowanie do odkrycia prawdy (czasem nawet szokujacej) o bohaterach dramatu. Ociupinka popkultury: czy dociekanie prawdy nie snaowi największej przyjemności w krymianłach? Czy nie czekamy z niecierpliwością aż w genialny sposób Sherlock czy inny Hercules odsłoni wreszcie przed czytelnikiem Prawdę?
Platon zaliczył Prawdę do jednej z trzech absolutnych Idei. Niezmiennych punktów odniesienia. Wszyscy chyba pamiętamy dialog niewolników widzących tylko cienie Prawdy. Co zobaczyliby gdyby wgramolili się do wyjścia? Nie odpowiem na to pytanie, bo odpowiedź zna tylko Bóg. Mam tylko nadzieję, że gdyby ci nieszczęsni niewolnicy wyszli na powierzchnię nie znalezliby się w przestrzeni obozu masowej zagłady.

Nie byłbym sobą gdybym nie zaczął od Arystotelesa. Amicus Plato, sed magis amica veritas
(Cyceron). Swą przyjaciółóką uczynił Prawdę właśnie Arystoteles i właśnie ten wielki badacz próbował Ją zdefiniować. Określił ją bardzo ogółnym stwierdzeniem: Prawdą jest to co Jest (np. Kot jest czarny tylko wtedy gdy jest czarny). Grecy mieli trochę inne rozumienie słowa prawda. Nasze opiera się na łacińskim veritas. Po grecku prawda to alethei. Co ciekawe jet to zaprzeczenie! Pochodzi od słowa letho z przedrostkiem zaprzeczającym a . Letho oznacza ukrycie. Prawda więc odkrywa to co zostało zasłoniete przed nami. Pozawala usłyszeć muzykę bogów. Pożuce jednak opis Prawdy jako pojęcia lingwistycznego bo doprowadziło by mnie to do zakleszczenia się w paradoksie kłamcy.

Nie ma abstrakcyjnej prawdy jest tylko konkretna jak mawiał pragmatyczny Włodzimierz Lenin. Mylił się jednak. Za św. Augustynem powtórzę Idea ta istnieje gdzieś w nierealnej przestrzeni naszych dusz i umysłów. Pewnikiem można jej cząstki znaleźć także we wszelkim stworzeniu Bożym. W Silmarilionie Tolkiena bogowie stowrzyli muzykę emanujacą z każdej części świata ( szum morza!) tylko, że ludzie nie potrafią jej usłyszeć. Mogą jedynie podążać za elfami (ideami?) które tą muzykę słyszą. Prawda jako, że jest stała, niezmienna i ciagle ta sama a więc wieczna może zostać utożsamiona z Bogiem, Absolutem, Bytem Ostatecznym. Jak napisałem powyzej cząstki tej prawdy są i w duszy ludzkiej. Poznając człowieka poznajemy prawdę (ale tylko częściową, do poznania istoty Boga nie doprowadzi nas ta droga!).
Poznanie całkowitej prawdy nie jest możliwe przy pomocy naszych środków poznawczych ->zmysłów i rozumu. Ze źródła prawdy można pić tylko małymi garściami. Za zachłanność picie płaci się najwyższą cenę. Patrząc w Słońce nie możemy dostrzec całości ( i istoty słońca) ponieważ za bardzo nas razi i powoduje ból oczu. Mądrość ludowa mówi, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła (wersja anglo-saska: ciekawość zabiła kota). Czymże jest ciekawość jeśli nie naturalna potrzebą człowieka do odkrywania Prawdy? Do dlatego niewielu ma obiekcje wobec wydawania ogromnych sum pieniedzy na poznawianie otaczającego nas świata ( podróże kosmiczne!), czy nas samych (inzynieria genetyczna!).

To, że nie można poznać całej Prawdy nie znaczy, że jej nie ma! Już Horacy użalał się, że najgorsze są pozory Prawdy, które prowadzą do jej przeciwieństa do kłamstwa. Monteskiusz zwatpił w istnienie jedeynej niezmiennej prawdy. Nietzsche zaś całkowicie zaprzeczył istnienu jakiejkolwiek prawdy. Wchodzimy w epokę relatywizmu. W spadanie we szystkich kierunakch jednoczesnie, w epoke bez punktów zaczepienia bez Idei. Niedobrze się stało. Niepweność sensu istnienia, niepweność istnienia wogóle doprowadziła do zakwiestionowania istnienia Prawdy. Nie obalono jej jednak. Stworzono iluzję istnienia wielu równorzędnych i równoległych do siebie prawd, uniemozliwiając przebicie się tej Jedynej Prawdzie. Teraz może zostac potraktowana jako mniej znacząca. Jako półprawda. Wierzę jednak, że jest ona wystarczająco silna aby uprzytomnić człowieka. Własnie. Mam jeszcze Wiarę i Nadzieję. I uważam, że podążając ich droga zbliżam sie do Prawdy.

wtorek, lutego 13, 2007

Władza

Władza - to stosunek zachodzący między jednostkami lub grupami, w którym jedna ze stron tego stosunku ma możliwość w sposób trwały i uprawniony narzucania własnej woli drugiej stronie, nawet pomimo jej oporu, i ma środki zapewniające kontrolę tego postępowania; tak pojęte stosunki władzy występują w każdej grupie społecznej.

Tak wygląda encykolpedyczna (wikipedyczna?) definicja władzy. W przytoczonym powyżej zadaniu pada stwierdzenie, iż władza dotyczy KAŻDEJ grupy społecznej. Już Arytsotetes (Pozdrawiam!!:)) zauważył, że człowiek jest zwierzęciem politycznym (zoon politikon). Z natury człowiek prezeznaczony był albo do słuchania albo do mówienia.(Fryderyk: a co jeśli człowiek z natury powinien żyć w kolektywie?) Istnieją również tacy, którzy nie mówią ale i tacy którzy nie słuchają (np. ta część społeczeństwa polskiego która nie głosuje->nie mówi, znaczna część rządzących sprawia wrażenie, że nie słucha). Arystoteles wyznacza tu podziały społeczeństwa wynikajace z nautry i charakteru.

Niccolo Machiavelli w Księciu (Il principe) przeciąga władzę ze startosfery ideologicznej na grunt praktyczny. Opierając swoje wnioski na faktach i autentycznych posatciach Niccolo napisał jak człowiek postępuje, a nie jak powinien postępować. Etykę podporządkował władzy, czyniąc ją przez to płynną i zmieniająca swa konformację tak jak enzym -> w zależności od substratu. W dodatku legalizuje urzycie przemocy w służbie dobra (Paradoks?), w celu zostawienia odpowiedniego przykładu (Sokrates, kozioł ofiarny?). Dalej następuje opis idealnego władcy (Cezar Borgia) i sposobu władania XVI wiecznym państwem. Ważme są jeszcze dwie kwestie. Według Niccolo człowiek jest z gruntu zły i egozistyczny (podobnie myślał Adam Smith). Władza przestała być sztuką stała się tylko mechanizmem.

WIELKI MECHANIZM. To określenie jakie Jan Kott używa w Szekspirze współczesnym, na określenie losów ludzkich w historycznych dramatach Williama. WM polega na tym, iż człowiek wstępuje na WIELKIE SCHODY HISTORII przez morderstwo poprzedniego władcy. Każdy kolejny stopień jest następnym martwym człowiekiem. W końcu bohater (?) dochodzi tak wysoko, że musi upaść. (Fryderyk: spadnąć:)). Sztampowym przykładem niech będzie Ryszard III. WIELKI MECHANIZM (zgrubienia celowe) robi z ludzi szmaty i ścina im głowy.
Macbeth ukazuje z kolei wewnętrzny dramat jednostki w obliczu WIELKIEGO MECHANIZMU. Dlatego pomimo tego, że Macbeth jest zbrodniarzem, sympatia widza pozostaje przy nim. Tym razem jednak bohater (?) wybiera. Rozpoczyna wędrówkę ku upadkowi i jest tego upadku świadom (słowa po zabójstwie Duncana -> gdybym mógł cofnąć mój czyn). W tej świadomości tkwi największa tragedia, a nie jak w przypadku Rysia III w samym fakcie wstąpienia na WIELKIE SCHODY HISTORII.

Siła. To ona uzasadnia władzę. Tylko Bóg jest prawdziwie Wolny i tylko ON ma prawdziwą władzę ponieważ jest wszechmocny (omnipotens). Doskonale wie o tym Gustaw zwany Konradem (Fryderyk: trzeci Dziad:)), krzycząc do Stwórcy "Daj mi rząd dusz!" Postępując w głąb Wielkiej Improwizacj nasz wampirzy romantyk staje się coraz bardziej zachłanny, aż wreszcie rząda zrównania się z Bogiem.
O roli siły wiedział także Fryderyk Nietzsche, uczynił ją najwyższą wartością. Nietzsche wiedział, że argument siły jest zawsze ważniejszy niż argumenty dobra, prawdy i piękna. Dążąc ku sile stajemy się równi bogom, dlatego Bóg nie był już potrzebny. Bóg umarł (Gott ist todt), teraz jego miejsce miał zająć człowiek. Arystoteles pisał, że nawet ten który mówi musi tez słuchać ( złoty srodek, balnas itd). Nikt go już nie słuchał, człowiek zapomniał, że brak mu kompetencji by być Bogiem.

Kurtz. Hitler. Stalin. Robespierre. Budowali raj, stowrzyli piekło. Więc jednak dusza ludzka jest z natury (także) zła. Dlaczego mogli dokonać zniszczenia? Dzięki sile, która stworzyła ich władzę i która to władza siłę tą wzmocniła jeszcze. Władza i siła ida nierozerwalnie w parze. Jednakże człowiek jest zbyt słaby aby siłować się z siłą. Na szczycie odpowiedzialność jest zbyt wielka. Wystarczy nie tyle chwila słabości co nieuwagi by człowiek zauważył, że dawno już zaczął zbiegać ze szczytu. Kiedy uświadomi sobie, że rozpędza się coraz bardziej i że jedynym sposobe zatrzymania się jest własny upadek -> rozpędzi sie jak tylko może by jak najszybciej skończyć swój bieg. Bieg bez żadnych hamulców.