Myślnik

Blog dla każdego i dla nikogo

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Poland

sobota, grudnia 23, 2006

Pytanie o Boga

Nadchodzi Bóg. Z tej okazji post o odpowiednim zabarwieniu tematrycznym. Na odchodnym, przed świętami profesor Ilski wykładający filozofię, zadał nam pytanie: Dlaczego Bóg stał się człowiekiem?
Jeśli ktoś chce samemu się zastanowić niech nie czyta dalej. I spróbuje wystosowac własną teorię.

Hint1 (by prof. Ilski): Bóg stał się człowiekiem, by człowiek mógł stać się bogiem.
Hint2 (by ping. Fryderyk): A może, by mógł stać się Bogiem?

W wielu, a właściwie w każdej pieśni podkreśla się, że Bóg stał się człowiekiem. Człowiekiem! Jakże to nobilitujące dla tego nieboraka człowieka! Skoro sam Bóg, wybrał ludzką powłokę (a i stworzoną ponoc na jego podobieńśtwo), wtakim razie coś musi w tym człowieku być. I tu rodzi się poczucie ogromnej wyższości, człowiek próbuje, człowiek chce dorównać innemu człowiekowi, akurat temu, który narodził się w grocie ( tudzież stajence) w 7 roku przed Chrystusem. Ale! Popełnia się tutaj zasadniczy błąd. Bo inicjatywa stania się bogiem, wychodzi nie od Boga a od człowieka. Po prostu fakt przyjścia Boga na Ziemię, wykożystywany jest to transgresji człowieka. Na dorównanie Bogu. Człowiek staje się bogiem.

Istenieje jednak druga droga, drugi sens. Jaki był sens narodzin Chrystusa? Sens ten znajdujemy w celu życia, w jego śmierci w odkupieniu wszystkich grzechów - w ZBAWIENIU człowieka. Zbawienie jest kluczowe w moich rozważaniach. Ono przeciezż nadaje sens wszytskiemu. Cała istota naszej wiary opiera się możliwości pokonania śmierci dzięki Bogó i jego ofierze. To święta Wielkiej Nocy są głównym wydarzeniem w roku liturgicznym. Dzięki Jezusowi, możliwe stało sie zbawienie - połączenie się z Bogiem w Jego i przez Jego miłosierdzie. Wtedy człowiek staje się Bogiem.

Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek mógł stać się Bogiem.

środa, grudnia 20, 2006

Apollon

Wszyscy mniej lub więcej kojarzą jakim bogiem był Apollon. Za co odpowiadał, komu patronował. Nie ładnie poczyniił z nim sobie Nietzsche, nadająd Apollonowi inny sens. Po prostu wykożystał Apolona do własnych celów. Nagiął odpowiednio jego cechy, (jak i cech Dionizosa - boga bardzo wieloznacznego) do własnej teorii. Ale nie w tym rzecz. Apollon to patron wieszczy.
I powieszczę sobię trochę.

Paradoksalne, a zarazem zabawne jest to, że historyków wypytuje się o przyszłość. Specjalistów od przeszłości przecież! Chociaż coś w tym jest. Już Marek Aureliusz pisał, że teatr jest jeden, i secenariusz ten sam. Zmieniają się tylko aktorzy. Scenariusz - mechanizm historyczny jest ten sam, bo ludzie sa ciągle tacy sami. Różnimy się od przodków poziomem "ducha historii" - który dla mnie jest poziomem świadomości i wiedzy ogólnej społeczeństw. (Warto zauważyć, że w tym momencie ja również naginam zanczenie ducha historii wprowadzonego przez Hegla, tak jak Nietzsche zrobił to z Apollonem - czyżby narastanie ducha historii?). Jednakże nasza natura, która warunkuje mechanizmy jest niezmienna, a co za tym idzie również i mechanizmy są constans.
Wieszczenie:
Dzieje mają dążyć do równowagi. Złoty środek - stała pozycja jest niemożliwa, gdyż mechanizmy historyczne niczym stałym nie są, a więc są w ruchu i wtym ruchu będą trwać. Będą zatem działać na zasadzie mniejszych lub większych wahnięć od owego środka - coraz mniejsze fluktuacje, które jednak zawsze beda występować. Zatem:
Niemożliwością wydaje mi się przewidywanie zmian ustrojowych. Faktem jest, że napięcia ekonomiczne wewnątrz społeczeństw, które powoli ale systematycznie narastają mogą spowodować zmiany, ale zapewne będą one raczej natury prawniczej a nie ustrojowej. Poza tym okres paralelny z naszym, za który uważam antyk a konkretniej dzieje starozytnej Grecji, przerwany został przez podbój najpierw macedoński potem zaś rzymski.
Ale! Polityczne zmiany tylkow niewielkim stopniu odziaływuja na kulturę. Nie kontaminuja jej w takim stopniu aby ogólnych zarysów nie możnabyłoby wyodrębnić.
Nakreślę zatem zmiany światopoglądowe epoki hellenistycznej, jako te najbardziej reprezentatywne.
Hellenizm to czasy racjonalizmu. Wielkich szkół filozoficznych opartych na racjonalizmie. Noegowano wiarę w bogów - człowiek tak wyzwolony, poczuł się zarazem bardzo niepewnie. Zwrócił się ku mistycznym religiom wschodu.
To raz. Dwa: uniwerslana kultura hellenistyczna rozprzestrzeniła się na całe oikumene. Jednakże najpierw przeważał w niej element grecki. Dopiero potem uniwersalne wzory zastępowane zostały wzorcami lokalnymi.

Jak to się ma do czasów nam współczesnych. To bardzo proste. Dziś, króluje ateizm, a przynajmniej agnostycyzm. Efektem będzie zwrot ku mistycznym doznaniom religijnym lub połaczeniu obu czyników - zintelektualizowanej religii.
Drugim zwrotem, będzie stopniowe ograniczenie kultury globalizacjii na rzecz lokalnych, narodowych kultur ( oby nie przyczyczyniło się to do ponownego pożywiania nacjonalizmu) lub synkretyzm i nadanie cech lokalnych globalizmowi i stworzenie spójnych z całością odmian.
Warto przenieść te wzorce na Unię Europejską dążącą do coraz większej integracjii, lecz tak naprawdę budująca coraz wieksze mury (natury psychologicznej oczywiście) i animozje nie znane wcześniej. Podziału swój - obcy nie da się wyeliminować. Ale to już temat na inną mowę.

Tako rzecze Fryderyk Pingwin.

piątek, grudnia 15, 2006

Przepraszam. Pana zęby tkwią w mej szyi.

Hrabia von Brollock obserwował wzchodzący rogalik księżyca na tle usianego gwiazdami nieba. Rozciągnął trochę skostniałe stawy i ziewnął przeciągle. Von Brollock ostatnimi czasy popadł w swoisty rodzaj letargu, znużenia. Nie chciało mu się jak dawniej nachodzić mieszkańców pobliskiej osady i porywać najurodziwszej dziewicy. Teraz myślał, że to strasznie prymitywne. Ale nie miał wyboru. Odczuwał nienaturalny pociąg, chęć znalezienia się znów w pobliżu gładkiej kobiecej szyi.
Rozmyślając zaczął się powoli przechadzać po krużgankach. Jego kroki dudniły w pustej przestrzeni starego zamku. Może skierować się do biblioteki... - rozważał w duchu. Hrabia znał jednak każde z wielu tysięcy dzieł, które zgromadził. Czytanie nie przynisłoby mu nic odkrywczego. Nie czuł już fascynacji jaka towarzyszy zdobywaniu wiedzy.
Jakże uradowałby go ludzki głos. Najlepiej należący do jakiejś wykształconej osoby, z któą możnaby toczyć długie dysputy. No tak, tylko kto byłby dorównał hrabiemu wiedzą?
Hrabia nie miał już złudzeń nieśmiertelność to nie dar. To przekleństwo.

Wampiry to jedne z tych postaci, które budząc strach budzą jednocześnie podziw. Etymologicznie nazwa wampir prawdopodobnie pochodzi od greckiego an-pyros (nie spalony).
Stąd pojawia się ą-pir (polski wąpierz) i u-pir (po prostu upiór). Kto chce dalej rozwinąć swoją wiedzę w tym zakresie polecam książki Marii Janion: Wobec zła i Wampir. Biografia symboliczna. Oczywiście nie mogę równać się z wielką badaczką romantyzmu. Ale też nie w tym cel.
Jak już pisałem budzą strach. W końcu są to potwory zadające ludzią cierpienie. Słudzy szatana i grzechu. Zło wcielone. Z kolei trudno odmówić im godności, inteligencji czy szlachetności. Wampiry znają wszytskie niuanse savoir-viveru. Są też piekielnie wykształceni. Jako niesmiertelni mają odrobinkę czasu. Można by wymieniać wiele charakterystycznych cech i własciwości. Ale nie skończyłbym w tydzień. W każdym bądź razie aby podtrzymać swoją egzystencję potrzebują płynu życia - krwii (ewentualnie ludziekgo ciała), zamieniają się w nietoprze i/lub mgłę. Nie rzucają cienia ani nie odbijają się w lustrze.
Wszytskie te nadludzkie i nadnaturalne cechy czynią z niego nadczłowieka. Wampir jest więc kolejną formą, kolejnym przejawem woli ku nadczłowiekowi. Warto również zauważyć, że jako nieśmiertelna istota spełnia takżę rolę potwiedzająca nieśmiertelność człowieka i jego duszy (identyczna rolę spełniają w kulturze także duchy).
Istnieje jeszcze jeden aspekt. Psychologiczny. Wampir jego zachowanie ma wyraźny charakter seksualny. Kobieta opanowana mocą wampira, wpijanie się w szyję...... Nie jest to jednak zwierzęcość. Ta została zarezerwowana dla owłosionych i dzikich wilkołaków. Wampir jest bardzo wysublimowany. To ukulturalniony erotyzm.

Hrabia von Brollock, obserwując przez ogrome okno podliska wioskę zastanawiał się. Ciekawe jak ci maluczcy, ułomni i słabi ludzie go odbierają. Gdyby tylko wiedzieli, że kiedyś - tak dawno, że trudno już uznać to za prawdę, też był człowiekiem.

środa, grudnia 13, 2006

Świat

Przechadzam się po pobliskiej łączce. Pisząc ściślej wyprowadzam psa. Akurat spuściłem sierściucha ze smyczy, więc radoście kopie w ziemi w celu.... mniejsza o to, po prostu kopie w ziemi.
Niebiesko-granatowe chmury z ogromną prędkością suną po niebie, czasem odsłonią wycinek błękitu, a nawet i słońca. Wiatr wzbija do szaleńczego lotu gnijące pod drzewami liście, pies ochoczo podejmuje wyzwanie i próbuje dogonić podgniłych uciekinierów. Idąc za zaprztalającym kejtrem natknąłem się na zegarek. Bynajmniej nie elektroniczny. Działał. Wszytskie mechanizmy, drobne koła zębate idealnie złożone, idealnie dopasowane.

Świat, to wszytsko co nas otacza. W baroku Boga porównano do Zegarmistrza, świat byłby wtedy owym Zegarem. W dodatku zegarem idealnym, w końcu Stwórca nie mógłby pozwolić sobie na niedociągnięcia.
Istotnie, przyglądając się mechanizmom świata dojść do wniosku takiegoż. Obieg wszekich pierwiastków, fluktuacje populacji i choćby zadziwiający fakt iż roślinnym produktem przmiany materii jest tlen. Koło - idealan figura idealne cykle. Analiując poszczególne części składowe, równiez budzi zachwyt i skomplikowany sposób złożenia.
Jeżeli wykluczymy istenienie Stwórcy, pierwszego poruszającego - wtedy świat byłby tworem z byt wielu zbiegów okoliczności.
Celowość. Arystoteles uwarzał, ze każda część świata miała swój cel. Deszcz padał, by drzewa mogły rosnąć, drzewa rosną by wydawały owoce, owoce rosną byśmy mogli zaspokoic nasz głód.
Dziś nikt już nie myśli jak Arty. W chłodnie racjonalistyczny sposób opisuje się poszczególne procesy i budulce. Nad Syntezą góruje Analiza. Brak harmonii i złotego środka, jak wiadomo prowadzi do niepełnych wniosków.
Sytneza. Chyba najskrajniejszą, (a więc przez to najlepiej obrazująca) jest teoria Gaii. Gaia ma być jednym organizmem. Świat ma być organizmem. Organizmem posiadającym własne organa. Każda część ma określoną funkcję.

Pojawia się tutaj pewien problem, nieścisłość. Jakże wpasowac w to wszytsko człowieka? Człowiek to pojęcie zbyt ogólnie. Zapytam więc jaką funkcję TY sprawujesz. Jestem (śmy) rozumem? Zbyt ułomni jesteśmy aby pełnić odpowiedzialną funkcję rozumu.
Czy wrzuceni jesteśmy jako obca siła? Obcy czynnik?
Trudno jednoznacznie powiedzieć. Trudno cokolwiek powiedzieć.
Można spróbowac określić rolę kultury - wytworu całkowicie ludzkiego. Kultura byłaby integralną cześcią natury. Od niej się wywodzi, ją naśladować próbuje, z niej czerpie inspiracje.
Skoro kultura wywodzi się z natury to i człowiek również. Skoro wywodzi się z natuyry, która cechyje celowość, musi mieć określony cel.
Ale czy na pewno? Człowiek ma taką właściwość, że sam nadaje sobie cele. Nie jeden cel, ale wiele pomniejszych celów. Wymyśla sobie powody dla których warto istnieć, idee dla których watro się poświęcać.
Powstaje oto paradoks. Człowiek wywodzi się, a i jest częścią natury a zarazem sam narzuca sobie cele.
Może człowiek jest kolejnym szczeblem ewolucji Gaii? Wyzwolonym - chociaż jeszcze nie w pełni.
Skoro jeszcze nie w pełni czowiek byłby tylko schodkiem ku całkowitemu wyzwoleniu z pęt natury. Może moja wizja jest nazbyt futurystyczna, jednak uważam, że kolejnym krokiem będzie stworzenie sztucznej inteligencji. Zbudowana będzie na kształat tej naturalnej, ale będzie całkowicie od niej niezależna.
Jakich czynów może dokonać twór idelany? Nowy Zegarmistrz?

wtorek, grudnia 05, 2006

Gynandomorf

Każda akcja powoduje reakcje. To aksjomat, tautologia, czy nawet jakieś prawo fizyki.

Każda (prawie), epoka wywoływała następną, która była jej zaprzeczeniem i kontestacją. W czasach gdy wszystko się ze sobą miesza, wszystko do jednego garnka wrzucane i do 100 stopni ogrzane, bulgoce sobie i się zlewa w jedno to się znów rozdziela, też istnieja takie mini epoki czy też trendy kulturowe.
Oto i jeden z nich. Przetestosterowany- mięśni-o-masa - macho man! Jeszcze pamiętam szał lat 90 na punkcie owych monstrów. Bardzo umięśnionych panów, jakże zwierzęco dominujących samców.
Akcja - reakcja. Jadąc tramwajem przelatuja przed oczyma obrazy różniste. Ot reklamy zwykłe. I co widzę? Dwoje ludzi: kobietę czy też dziewczynę i...... no właśnie, gdyby nie ślady ogolonego zarostu trudno byłoby mi płeć określić, ale skłaniam sie ku odpowiedzi - mężczynę.
Czy kobiet wreszcie biorą rewanż za lata, wieki, millenia patriarchatu?
Wszystko wskazuje na to, że tak! Wpędza się mężczyzn w kompleksy niezliczone - przez media najbardziej chwytliwe. Seriale - taśmociąg proagandy. Opium dla mas. Męska psychika obciążana z wielu stron, od której wymaga się zpełnienia zbyt wielu ról jednocześnie, zrzeka się w końcu odpowiedzialności. Podporządkowanie, jakże wygodne rozwiązanie. Pan Dulski się cieszy zapewne, widząć dookoła dusze pokrewne.
Przejawem walki na idee i zachowania, jest kultura materialna, mówiąc ściślej wygląd - ot kurteczki z futerkami syntetycznymi, bardzo popularne ostatnimi czasy.
Silne kobiety nie potrzebują silnych mężczyzny (brak popytu?), wolą zaopiekować się dzieciopodobnymi metroseksualnymi mężczyznami, a ci z radością powracają do umysłowego żłobka.
Czy zbliżamy się do osiągnięcia międzypłciowego złotego środka?
Nigdy! To tylko nowopotworek kultury masowej, bardzo na ręke niektórym dziedzinom usług (solaria, gabinety kosmetyczne?), jak każdy taki twór, w końcu się przeje.
Zarys dwóch dróg rysuje się we mgle. Albo dojdzie do syntezy porzednich kulturowych prądów, co jest zreszta brdzo prawdopodobne, gdyż gwałtowne zmiany są terazn niepopularne.
Albo w skrajnym przypadku dojdzie do kontrreakcji na kontrreakcję co wywoła nową falę napięć, wytworzy nowe psychozy społeczne i zapełni kieszenie co bardziej obrotnych.

Czas

Jutro to dzisiaj, tyle że jutro. - Mrożek Sławomir.

Ciekawe jest to, iż o czasie, tak jak o śmierci, trudno pisać inaczej niz presonifikując go, lub poddając go zabiego które maja na celu jego odabstakcjonizowanie. Nie jestem biegły w strasznie rozbudowanych pojęciach. Liczy się klarowność przekazu. (Kwiestia polemiczna - mówi Fryderyk). Więc czas z reguły jest przedstawiany jako zeusopodobny albo jehowopodobny, starzec o białej i długiej brodzie (symbol doświadczenia). Chociaz spotkałem się już z wizją niedźwiedzia grizzli o imieniu Kronos - którym to karmi nas popkultura:). Misiu ten, nosi piżamkę i czapeczkę do snu, a grocie ma pełno zegarków. Wykłóca się z informacją telefoniczną o dokładny czas. Pan i władca czasu.......

Pingwin twierdzi, że teraźniejszości nie ma. Ze istnieje tylko przeszłość i przyszłość. Przeszłość już minęła, przyszłość czeka. I w ten sposób rzadne z nich nie istnieje. Ja z kolei uważam, że teraźniejszość istnieje. Jest constans. To granica między ogromnymi przestrzeniami przesłości a przyszłości. Cieniutka linia, na której cały czas stoimy i nie możemy z niej zejść. jesteśmy uwięzieni.
Do przeszłości mamy dostęp rzez małe okienko zwane pamięcią, przyszłość jest nieokiełznana - przez co stanowi o wiele ciekawszy obiekt do badania i snucia dywagacji.
Warto tutaj zaznaczyć wpływ czasu na życie, a właściwie funkcjonowanie w nim. Mówi się, że czas jest nam dany, a więc ograniczony. Ironią jest to, że lata liczy się narastająco. przecież powinismy jes odejmować. W końcu nie jetesmu tu coraz dłużej, tylko mamy coraz mniej czasu.

Relatywizm. Czyli mówiąc po polsku względność. Czas jest okropnie (okropicznie?) względny.
Czyż nie biegnie szybciej, gdy leży się w łóżku o 6.30 rano aniżeli na nudnym wykładzie z ......... (tu wpisz swój najnudniejszy wykład). Jakże to dzieje się skoro czas tak samo upływa, zawsze i niezmiennie? Fryderyk rozkłada skrzydełka w geście rezygnacji.
Dodaje natomiast - no Piotrze, ale ci post wyszedł. Kogel mogel zapisanych myśli! Brak przewodniego sensu? O co chodzi więc?
Fenomen czasu jest nie do opisania. Kiedy przepłynie go więcej przez moje palce wtedy może ponownie o czasie...

niedziela, grudnia 03, 2006

Człowieczeństwo

Człowieczeństwo. Szerokie pojęcie, bardzo realtywne, a co za tym idzie różnie rozumiane. Człowieczeństwem można nazwać wszelkie decyzje i czynności wykonywane przez eponimicznego człowieka.
Wtem do pokoju wpada stepujący pingwin Fryderyk.
- Co ci się stało? - pytam z nieukrywanym rozbawieniem
- A nic.- zasromił się pingwin- Tak się odciszam i zagłuszam.
- Wracając jednak do tematu, Fryderyku, jako że nie jesteś człowiekiem możesz obiektywniej o nas powiedzieć, prawdaż?
- Prawdaż, prawdaż.
No więc. Wiem, że zdania nie zaczyna się od "no więc", ale tym sposobem wstęp mam gotowy.
Człowieczeństwo, ma rzekomo być cechą tylko i wyłącznie ludzką. Skoro jest cechą przypisaną tyylko i wyłącznie człowiekowi musi ona odróżniac go od świata zwierząt i roślin. Możemy więc, idąc tym tropem, wykluczyć z człowieczeństawa takie zachowania jak walak o przeżycie, czy prokreacja. Mówiąć ogólniej możemy po prostu odrzucić wszytsko co zwierzęce.
I co nam zostaje? Materialnie - nic. Zostaje abstarkcja, idee. W takim razie człowieczeństwo byłoby ideą i ludzkimi działaniami przez tą ideę indukowanymi. Verba docent, exempla tarhunt, mawiali mieszkańcy dawnego Rzymu. Oto i przykład. Wydaje mi się, że skrajny przykład byłby najwłaściwszy, bo najmocniejszy. Skoro celem życia jego kres, jak mówi artysta w takim razie śmierć za ideę, byłaby- niewiem czy to dobre okreslenie - ucieleśnieniem, spełnieniem idei człowieczeństwa.I nie chodzi tutaj o śmierc pro publico bono, jak Kodros ostani król Aten, który aby uchronić miasto przed Dorami czyni zadość przepowiedni i ginie. Poświęcenie dla dobra reszty społeczności jest znana także i w świecie zwierzątek.
Śmierć za ideę, to już poziom o dwa piętra wyższy. Właściwie to już jest dach.
Czyż pełni człowieczeństawa nie uzyskujemy ginąć za ideę? Jak Sokrates, pijący bez oporu truciznę aby potwierdzić teorie, w które wierzy. ( Jezus Chrystus ginący na krzyżu, również osiąga stan pełni człwioeczeństwa-chociaż i tak w pewnym sensie czyni to dla dobra wszytskich.) Wresczie czy wyrzeczenie się życia bez powodu ( jak w filmie "Godziny"), nie byloby granica ostateczną?
- Na te słowa z zakurzonego kąta wylazł Sydnej i dziabnął boleśnie Autora w rękę.
- Zaraz!- krzyknął trochę odruchowo Piotr.
Wydaję mi sie, że pomijami pewien fakt. I to dość zanczny. Kiedy pająk mnie ugryzł zabolało mnie. Mnie, a nie moje ciało. Wedle tego co mówisz Fryderyku, człowiek sterowałby duszą swoim ciałem, jak to czyni lalakrz w teatrzyku ze swymi sztucznymi aktorami. Ale to nie jest tak, że kieruję swoim ciałem, ja nim jestem! W takim razie twoja wizja człowieczeństwa, byłaby tylko połowiczna. Człowiek to dusza i ciało. Według Biblii, pośmierci duch oczekuje na zamrtwychwstanie ciała! ( tak też w katolickim wyznaniu wiary sprawa stoi). To znaczy, że ostatecznie, prwadziwą pełnię osiągniemy w momencie ponownego połączenia ducha i ciała. Bylibyśmy wtedy już bogadsi o doświadczenia obojga "żyć" i tego cielesnego i tego duchowego.
Wtedy zapanowałaby harmonia........