Pracę historyka, nawet tę najlepszą, przeczytają setki tysięcy. Film obejrzą miliony.
- N. Davies
Europa walczy. Nie takie proste zwycięstwo. Ostatnio filmy o tematyce wojennej przezywają coś na kształt odrodzenia. Hollywood serwuje nam trzy nowe pozycje. Mowa tu o
Oporze,
Walkirii i
Bękartach wojny. Trzecią pozycję reżyserowaną przez znanego skądinąd Tarantino jako zabawę konwencją filmów wojennych odrzucę w poniższych rozważaniach. No i nie widziałem jeszcze Bękartów. Zapowiedź średnia, zobaczymy co przyniesie cały film.
Zarówno Opór jak i Walkiria traktuje o... no właśnie... o oporze przeciwko nazizmowi. Opór opowiada historię trzech żydowskich braci, których partyzancki oddział stanowił ochronę dla około tysiąca Żydów ukrywających się po lasach. Drugi opowiada o zamachu na Fuhrera w Wilczym Szańcu w 1944 roku. Oba filmy prezentują się nieźle pod względem wizualiów. Opór serwuje niezłe ujęcia białoruskich lasów i bagien, a
Walkiria z detalami pokazuje miejsca urzędowania ludzi sterujących III Rzeszą. Ścieżka dźwiękowa też niczego sobie, chociaż mroczno-rycerzowe motywy w
Walkirii przypominają, że to hollywoodzki thriller.
Oba filmy stanowią pomniczko-kapliczkę zbudowaną z klatek filmowych. Przedstawienie bohaterów na dialektycznej zasadzie "my - dobro", "oni - zło" obdziera ich z człowieczeństwa i tworzy z nich jedynie chochoły. Chociaż Opór, przedstawiając parę moralnie niejednoznacznych sytuacji wypada nieco lepiej. Mimo wszystko jednak potencjał na tym polu został zmarnowany.
No to hop:
Wkurza mnie strasznie fakt, że Graf von Stauffenberg - zamachowiec, zostaje przedstawiony niemal jak kryształ. To był po prostu kolejny z wielu nazistów. Po prostu uważał, że śmierć Hitlera będzie dla Rzeszy lepsza niż czekanie, aż alianci zdemolują jego kraj. Kierował się niemiecką racją stanu. Proste. Gdzieś miał Żydów i Polaków, których uważał za motłoch i siłę roboczą. A Rzeszę chciał ratować tylko przed aliantami zachodnimi. Wojnę na wschodzie chciał toczyć w dalszym ciągu. Wszelkie ziemie zdobyte na Polsce (Wielkopolska, Pomorze, Śląsk), Sudetenland i Austrię chciał zachować dla Niemiec. Oczywiście w w wyniku pertraktacji z aliantami. Racja stanu. Fakt, że filmowy zamachowiec mówi o ratunku dla Europy, a nie Rzeszy stanowi wielkie nieporozumienie. Tak samo, jak otwierająca scena, która jednoznacznie interpretuje dość skomplikowane poglądy Grafa von Stauffenberga (Obozy - nie, siła robocza - tak).
Druga strona medalu to niezwykła odwaga jaką wykazał się Stauffenberg, pozbawiony prawej, dwóch palców lewej ręki i oka, wnosząc ładunek wybuchowy do Wilczego Szańca na naradę wojenną. Tylko solidny dębowy stół stanął na przeszkodzie. Stauffenberg to jeden z niemieckich świeckich świętych i bohaterów narodowych.
Walkiria stanowi kolejną cegiełkę (po np.
Sophie Scholl. Ostatnie dni) do wybielania Niemców z winy, której tysiąc lat nie miało zmyć.
W przypadku
Oporu mamy do czynienia z Żydowskim partyzantem. Daniel Craig grający jednego z braci i przywódcę leśnego miasteczka, nieprzypadkowo kojarzy się z Bondem. Tewje Bielski kreowany jest w filmie na coś pomiędzy agentem jej królewskiej mości a nowym Mojżeszem (vide scena przechodzenia przez mokradła). Sam film stara się oddać atmosferę (nie chciałbym użyć tutaj słowa realia) życia w lesie i walki partyzanckiej. Fajnie, że realizatorzy starali się oddać charakter Bielskiego. To, że rządził obozem żelazną ręką znajduje jakieś echa w samym filmie. Fajnie też, że aktorzy używają innego języka niż tylko angielski. Rosyjskie wstawki bardzo wkurzały siedzących obok mnie w kinie Amerykanów, którzy nie rozumieli ani w ząb o co chodzi. (Dialogów po rosyjsku, jest dość sporo). Bohaterowie oczywiście nie mówią po białorusku, polsku czy jidisz tylko po angielsku (ale, z twardym rosyjskim akcentem). Jest też mały polski akcent.
Co mnie natomiast wkurza to mnóstwo pomniejszych zakłamań. Bohater, stworzony na amerykańską modłę, musi mieć przecież tylko jedną ukochaną kobietę, z którą na dodatek później ożeni. Fakt, że Tewje miał w obozie prywatny haremik pominięto. Pominięto również, tak dotkliwy dla Polaków, wątek rzezi w Nalibokach. Rzezi tej dokonał odział radzieckich partyzantów, do których należeli też Żydzi walczący dla Bielskich. Możliwe też, że sami bracia brali udział w tej masakrze.
Na koniec zawołam, jak ten który woła na pustyni. Dlaczego zarówno Niemcy jak i Żydzi mają swoje wpływy (daleki jestem jednak od wszelkich teorii spiskowych) w Hollywood, a Polacy nie?
Ciągle czekam na porządny film o Powstaniu Warszawskim. Wydaje się, że współpraca z fabryką snów to jedyne sensowne rozwiązanie.
PS. Cieszy mnie, że w Polsce powstają takie produkcje jak
Czas honoru,
Popiełuszko czy
Generał Nil. (I to, że ich poziom wzrasta. Wiąże duże nadzieje zwłaszcza z
Nilem.) Wydaje się jednak, że tylko przez Hollywood można trafić do szerszej, nie tylko polskiej publiczności.